poniedziałek, 24 czerwca 2013

Wersal i pierwsze dni w pięknej Bretanii... :)

Share it Please
Kończąc paryskie opowieści zabieram Was jeszcze na chwilę do Wersalu :) Pałac jest przepiękny, ogrody jeszcze lepsze, nie wiadomo na czym zawiesić oko.
Niestety zanim nastąpi przejście przez bramy, należy gdzieś zostawić auto... I z tym mieliśmy spooory problem;)) W bliższej i dalszej okolicy zero wolnych miejsc, a parking pod samym pałacem – 3e/h... No i na niego niestety padło, choć i tak musieliśmy w samochodowej kolejce poczekać z 20min.


Wstęp do Wersalu dla osób poniżej 26 roku życia (i obywateli UE) jest za darmo, należy od razu kierować się do wejścia, co też uczyniliśmy. Bileter ze śmiechem nie omieszkał poinformować Michała, że tylko 3 dni mu zostały do urodzin (a to zarazem oznacza koniec bezpłatnych wstępów) :)



Pałac robi ogromne wrażenie, wszystko wygląda bardzo bogato i pięknie. Zwiedzić można mnóstwo komnat i sal, wszystkie dokładnie są opisane, łącznie z informacją do kogo należały:) Genialnie wyglądają freski na sufitach, mi najbardziej do gustu przypadła biblioteczka – miała swój klimat:) I sypialnia z wielkim łożem w kwiaty.
Ogrody są spore i bardzo zadbane, idealne miejsce na przyjemny spacer. Zdziwiły mnie tłumy czekające na 'tramwaj' ;) Mi by się nie chciało stać i czekać, już wolałabym ten czas przeznaczyć na spacer o własnych nogach.



Zdecydowanie jest tutaj co oglądać, z czego korzysta wieele ludzi i tłumy są ogromne. Zresztą właśnie w tym miejscu spotkaliśmy po raz pierwszy Polaków we Francji ;) Będąc w Paryżu nie można nie przyjechać do Wersalu, i choć zwiedzenie wszystkiego nie zajmuje szczególnie wiele czasu, na pewno warto (a może właśnie tym bardziej warto;)). Kolejką (RER) z centrum Paryża dojazd zajmuje chwilę.

Po Wersalu mieliśmy pojechać do Doliny Loary, ale nastąpiła nieoczekiwana zmiana planów i wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że wolimy udać się prosto do Bretanii :) To był świetny pomysł!
Co prawda początkowo zakładane miejsce naszego noclegu nie wypaliło, bo najzwyczajniej w świecie nie spodobała nam się okolica i widok na ocean (w miejscowości Penestin), na szczęście jednak pojechaliśmy 130km dalej wybrzeżem i dojechaliśmy do widoków zapierających dech w piersiach;) 




Jesteśmy w Clohars-Carnoet, w departamencie Finistere, i jest tutaj przepięknie. I te wszystkie urwiska i skały nad oceanem, i plaże, i miasteczka, wszystko ma swój nadzwyczajny klimat i stwierdziliśmy, że podoba nam się tutaj w równym stopniu co w Paryżu, naprawdę:) Jest również cisza i spokój, nie ma za wielu turystów, więc możemy się delektować spacerami czy bretońskimi specjałami. Popularnego tu cydru również nie omieszkaliśmy spróbować;)
Pogoda nie jest zachwycająca, tzn. byłoby ciepło, gdyby nie spory wiatr, ale za to mamy na campingu kryty basen z podgrzewaną wodą (!), więc to nam zdecydowanie wynagradza braki w kąpielach w oceanie:) Choć spróbujemy i w nim się zanurzyć, zobaczymy czy się uda :)




Zostajemy tutaj do piątku, potem ruszamy dalej do Rennes i na Alabastrowe Wybrzeże:) Dzisiaj pojechaliśmy 60km na południe zwiedzić pewną znaną bretońską miejscowość, ale o tym następnym razem:)
Kolejne zakupy również porobione, ale i o tym w następnym wpisie;)
Szykuję też wpis podsumowujący wyjazd do Paryża, który obiecałam, myślę, że w tym tygodniu się pojawi. Po zakończeniu naszych wakacji na pewno też postaram się napisać podsumowanie całego wyjazdu do Francji.



3 komentarze: