Piszę już tego posta po raz drugi, za
pierwszym laptop postanowił się zawiesić i nic się nie
zapisało...
Tak jak wspominałam poprzednio,
poniedziałek przywitał nas bardzo deszczowo. Choć i to mało
powiedziane;) Ubraliśmy się, więc w kurtki i bluzy, a po
przyjechaniu do centrum Paryża zrobiło się... upalnie. Masakra;)
Zaczęliśmy znowu od centrum
handlowego Les Halles, gdzie dopadłam Kiko:D Kupiłam morelowy i
miętowy piaskowy lakier za całe 2,5e/szt :)) Z ciekawości
zajrzałam też do New Looka, którego nie ma w Poznaniu, ale drogo;)
Wolę Primarka;)
Dalej ruszyliśmy brzegiem Sekwany do
Luwru, a tam czekała na nas kolejka. Stanie w tym ukropie było
straszne, na szczęście wszystko szło bardzo szybko do przodu, więc
po niecałych 30min weszliśmy do środka. A tam... tłum, tłum,
tłum;) Nie było najmniejszych szans na spokojne oglądanie, a
dostanie się w okolice Mony Lizy prawie niewykonalne;) Ale i to
odhaczyliśmy na naszej liście 'do zobaczenia' :) Obeszliśmy
jeszcze kawałek Luwru i się stamtąd zmyliśmy, postanawiając, że
kiedyś tu wrócimy i poświęcimy temu muzeum zdecydowanie więcej
czasu.
Poszliśmy Rue de Rivioli w kierunku
ogromnego Placu Zgody, mijając po drodze Park Tuileries, ale na
dłuższe z nim zapoznanie nie mieliśmy za bardzo siły, na chwilę
tylko przycupnęliśmy w cieniu. Czekało nas jeszcze przejście
całych Pól Elizejskich, co przy upale i obcierający mnie butach
nie było zbyt miłym przeżyciem, pewnie dlatego jak na razie jest
to najmniej mile zapamiętane przeze mnie miejsce w Paryżu;))
Zwróciła moją uwagę jedynie olbrzymia Sephora, wielkości Lidla
czy Biedronki;) Robiła wrażenie, nie omieszkałam wejść
oczywiście:)
Pod Łukiem Triumfalnym porobiliśmy
zdjęcia, już nie wchodziliśmy na górę, bo widoki na Paryż
mieliśmy i z Wieży Eiffela, i z Pompidou, stwierdziliśmy, że
wystarczy;) Szczególnie, że byliśmy piekielnie głodni, więc
nasze kroki skierowaliśmy do polecanej mi knajpy Monte Carlo.
Zjadłam przepysznego indyka w sosie, do tego owocowy deser i napój,
a za to wszystko zapłaciłam jedynie 11,3e! Zdecydowanie polecam,
restauracja znajduje się zaraz obok Łuku Triumfalnego (stojąc na
Polach trzecia ulica po prawej, obok McDonalda).
Po zjedzeniu wróciliśmy kolejkami na
camping, a stamtąd na szybkie zakupy w Carrefourze. Uwielbiam robić
spożywcze zakupy w innych krajach, jest zawsze tyle rzeczy
niedostępnych w Polsce... :) Kupiliśmy między innymi waniliową
Coca Colę, babeczki Milka, czy shake'i Mars/Bounty, itp. :D Do tego
np. francuski Camembert czy Quiche Lorraine w wersji mini na próbę
oraz serek do porannej bagietki:) Michał wyhaczył płytę z
francuskimi starymi hitami za 3e;) A ja nie omieszkałam zrobić
kosmetycznych zakupów. Na razie wzięłam rzeczy, których nie mam i
marek, których w Polsce nie ma, czyli płyn do demakijażu
Diadermine oraz pomarańczowa woda kolońska Nectar of Nature.
Jeszcze jednak mam zamiar tu wrócić, muszę tylko dobrze zastanowić
się co potrzebuję:) Wybór jest bardzo duży.
Dzisiaj ciąg dalszy zwiedzania, miłego
dnia! :)
ps. Przepraszam, że nie odpowiadam na komentarze, bardzo jednak za wszystkie dziękuję! :) Niestety internet na campingu nie grzeszy prędkością, szczególnie jak korzysta więcej osób i ciężko jest tu cokolwiek robić. Na wszystkie komentarze odpowiem po powrocie:)
ps. Przepraszam, że nie odpowiadam na komentarze, bardzo jednak za wszystkie dziękuję! :) Niestety internet na campingu nie grzeszy prędkością, szczególnie jak korzysta więcej osób i ciężko jest tu cokolwiek robić. Na wszystkie komentarze odpowiem po powrocie:)
Jak ja lubię takie posty! W Paryżu jeszcze nie byłam, ale chciałabym pojechać/polecieć w tym roku. :)
OdpowiedzUsuńPojechaliście na camping do Paryża? Bardzo chętnie przeczytam jakiegoś dokładniejszego posta o wyjeździe i dowiem się jak zorganizowaliście wszystko:)
OdpowiedzUsuńO, ja także dołączam się do prośby :)))) To byłby świetny pomysł na post :)
Usuńna pewno taki wpis się pojawi :)
UsuńCola waniliowa mi nie smakuje :P
OdpowiedzUsuńFajnie się ogląda, czekam na kolejne posty :)
mi też nie posmakowała :P jeszcze chcę spróbować 7up cherry :P
Usuńja też za granicą kupuję zawsze to czego u nas nie ma:)
OdpowiedzUsuńtam jest cudownie :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia cudowne:) te lakiery maja fajne kolory;)
OdpowiedzUsuńŁadny jest ten mały breloczek do kluczy :-)
OdpowiedzUsuńFajnie to wszystko opisujesz :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
super zdjęcia, zazdroszczę Ci Paryża :)
OdpowiedzUsuńłaaa ja też tam chce, byłam w 2000 roku ale teraz to bym zupełnie inaczej zwiedzała :D
OdpowiedzUsuńjaka świetna różowa wieża:D
OdpowiedzUsuńChciałabym odwiedzić Paryż - koniecznie :)
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia i zakupy:)
OdpowiedzUsuń