wtorek, 2 grudnia 2014

DDD Dzień Darmowej Dostawy 2014 - moje zakupy:)





U mnie w tym roku skromnie, a jak u Was?;-)

W zeszłym roku kupowałam prezenty, w tym roku już od paru tygodni wszystko mam już gotowe:)) Także kliknęłam tylko parę rzeczy dla siebie.


W Home&You wzięłam popularny mikołajkowy kubek i zaparzacz do herbaty. Jeśli zapiszecie się do newslettera to otrzymacie 10% zniżki.


W wydawnictwie Czarna Owca kupiłam dwie przecenione książki z serii, którą uwielbiam. Oczywiście skandynawskie kryminały;-)


I skoro wpadł mi do koszyka zaparzacz do herbaty, nie mogłam nie zakupić też i herbat w Galerii Herbat.


Jeszcze na 5 minut przed północą zamówiłam dodatek do gry 'Kolejka' w sklepie 3trolle :)


Dajcie znać gdzie jeszcze warto zrobić zakupy, może są jakieś wyjątkowe promocje, o których nie wiem? ;-)
Continue Reading...

piątek, 24 października 2014

Zakupy w USA :))





Dotarła w tym tygodniu kolejna paczka z USA, same dobroci:)) 


W Bath&Body Works zakupy zrobiłam skromne. Mydełko wzięłam tylko ze względu na opakowanie ;-) Dotarło idealnie, jeszcze przed halloween! Kremy do rąk tej firmy uwielbiam, nawet mój mąż się do nich przekonał dzięki BBW:)) I żel antybakteryjny Pumpkin Pecan Waffles idealny na jesień:)


Z Yankee Candle zaszalałam;-) Była promocja na samplery i woski, kosztowały 1$... Także trochę mi ich wpadło do koszyka:)) I świece: Vineyard oraz Apple Spice (tegoroczna nowość na jesień, niedostępna w Polsce). Ten drugi niestety nie przypadł mi do gustu, jeśli ktoś chciałby kupić to chętnie odsprzedam (90zł). Jest to słodka szarlotka z dużą ilością przypraw. Vineyard za to bardzo szybko odpaliłam, jest to jeden z moich faworytów w YC, polecam!


I na koniec gorące czekolady z Walmarta. Idzie zima, trzeba było zrobić zapas:)) Swiss Miss już kiedyś pokazywałam, jest to jak dotąd moja ulubiona gorąca czekolada, Candycane dzisiaj spróbowałam pierwszy raz i jest niezła, słodko-miętowa.
Continue Reading...

wtorek, 21 października 2014

Londyn w jeden dzień - zakupy, zwiedzanie





Na początku września usilnie szukałam jakiś tanich biletów lotniczych, podróże uzależniają;-) Co z tego, że chwilę wcześniej wróciliśmy z Holandii, Belgii i Francji...;)) W każdym razie trafiłam na tanie loty do Londynu i pomysł tak się nam spodobał, że ostatecznie w stolicy Wielkiej Brytanii wylądowaliśmy miesiąc później w cztery osoby.


Dolecieliśmy na Luton o 7 rano we wtorek, następnego dnia mieliśmy lot powrotny. Także krótka i baardzo intensywna wycieczka.

Zaczęliśmy od Muzeum Historii Naturalnej oraz Muzeum Nauki. P-O-L-E-C-A-M
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że te punkty wycieczki wszystkim najbardziej się spodobały. Oba muzea są ciekawe, interaktywne i... darmowe! Także jeśli kiedyś będziecie w Londynie i lubicie tego typu rzeczy, serdecznie zachęcam do wybrania się tam.


Kolejnym punktem był Buckingham Palace (po drodze jeszcze zahaczyliśmy o Harrodsa i Łuk Wellingtona). I tu muszę przyznać, że przyszło ogromne rozczarowanie. Pałac nie robi z zewnątrz wrażenia... Do środka nie wchodziliśmy i w sumie szybko stamtąd się zmyliśmy, ludzi ogromna ilość, a nie ma tam nic specjalnie interesującego;-)



Big Ben, Opactwo i Pałac Westminster to już znacznie ciekawsze rzeczy i to akurat warto było zobaczyć w końcu na własne oczy.


W drodze na Piccadily Circus zahaczyliśmy o Horse Guards Parade, zrobiliśmy zdjęcia ze strażą konną :)) A po dotarciu do celu szybko udaliśmy się do knajpy na - oczywiście - fish&chips:) Niestety nie pamiętam jak się nazywała, a szkoda, bo chętnie bym Wam poleciła to miejsce. Porcja ogromna, bardzo miła obsługa i znośne ceny. W zasadzie za rybami nie przepadam, ale ta była przepyszna.


Po odpoczynku przyszedł czas na... zakupy! :)) Już przed wyjazdem sprawdziłam adresy interesujących mnie sklepów i akurat większość była w tej okolicy. Najpierw udałam się do kosmetycznego raju, czyli Lusha. Pojawiła się już świąteczna kolekcja, która niestety jakoś szczególnie mnie nie zachwyciła ;) Wzięłam tylko pingwinowego bubble bara;)
Oczywiście mam ochotę na więcej, w dodatku już jedna osoba mnie o to podpytywała, więc mogę zdradzić, że pewnie niedługo zorganizuję zamówienie z lush.co.uk ;-)



Później udałam się do ogromnej 4-piętrowej księgarni Waterstones Piccadilly. Szkoda, że w Polsce takich nie ma... Oczywiście nie wyszłam z pustymi rękami, ale jak zobaczyłam ten album nie mogłam go nie wziąć. Kocham Francję i zdecydowanie przyda nam się podczas podróży:))


Przez Soho i Chinatown przeszliśmy jak burza, byliśmy już niestety dość zmęczeni. Dotarliśmy na Oxford Street i udaliśmy się do Primarka, który ogromnie mnie rozczarował. Był owszem duży wybór, ale za to drogo, mam wrażenie, że w Berlinie jest taniej. No i ogromna ilość ludzi, wszędzie syf... Szybko stamtąd uciekliśmy.


Jeśli planujecie zakup pamiątek - udajcie się na Oxford Street, jest tu zdecydowanie najtaniej! Kubek, który sobie upatrzyłam wszędzie indziej był po 5,99GBP, tutaj udało mi się go dorwać za 3GBP :) Wymyśliliśmy sobie ostatnio, że teraz z podróży będziemy przywozić na pamiątkę właśnie kubki.


Przeszliśmy całą ulicę, wstąpiliśmy jeszcze do paru sklepów, w tym spożywczego oczywiście. Niestety był malutki, wybór żaden, więc za wiele nie kupiliśmy. Gorącą czekoladę, herbatę i jakieś słodycze (część już zjedzona;-)).


I tak zakończyliśmy, totalnie wymęczeni, nasz dzień w Londynie. Było świetnie i na pewno jeszcze tutaj wrócimy! Jeszcze tyyyyle do zobaczenia :)

Dla zainteresowanych, cała trasa:

Continue Reading...

piątek, 26 września 2014

Satinique - szampon i odżywka zapobiegające wypadaniu włosów





Dzisiaj parę słów o zestawie zapobiegającym wypadaniu włosów firmy Satinique. Produkty te otrzymałam na początku sierpnia i od tego czasu używałam praktycznie tylko ich. Może ze dwa razy skorzystałam z odżywki innej firmy. Jaka jest moja opinia po prawie dwóch miesiącach?


Muszę przyznać, że jestem zadowolona.
Szampon ma świetną konsystencję, bardzo kremową. Bardzo dobrze się pieni i wystarczy odrobina do umycia długich włosów, dzięki czemu jest wydajny. Nadal mi się nie skończył, a jak pisałam, używam go już prawie 2 miesiące co drugi dzień (parę razy zdarzyło się częściej). Dobrze oczyszcza, a zarazem nie robi z włosów siana - raz nie nałożyłam odżywki i włosy nie były w opłakanym stanie;-)
Odżywka ma podobną konsystencję co szampon, jej akurat sobie nie żałowałam, nigdy tego nie robię z odżywkami;) A również nadal nie sięgnęła dna, także wydajność na plus. Włosy po jej użyciu są miękkie w dotyku, sypkie, nie elektryzują się i są lekko wygładzone. Takie jak najbardziej lubię:)
Jeśli chodzi o zapobieganie wypadaniu to i tutaj produkt się spisał, może nie zniwelował wypadania całkowicie, ale nawet na to nie liczyłam ;), jednak efekt był zauważalny.


Jest to całkiem niezły zestaw do pielęgnacji włosów i chętnie jeszcze bym do niego wróciła. Tylko tyyyle kosmetyków jeszcze czeka na przetestowanie...;-))

Znacie produkty tej firmy? Jaka jest Wasza opinia? :)
Continue Reading...

wtorek, 9 września 2014

Kosmetyczni ulubieńcy sierpnia :)


Będzie krótko i na temat;-) Pięć ulubionych kosmetyków sierpnia. Kolorówki brak, bo latem praktycznie jej nie używam, także dzisiaj sama ulubiona pielęgnacja.

1. Bath&Body Works Shimmer Fizz Body Mousse Tokyo Lotus & Apple Blossom
Uff co za nazwa;-) Genialny rozświetlający produkt do ciała z efektem musowania na skórze. Szybko się wchłania, pięknie (!) pachnie i długo utrzymuje się na skórze. Mojej mamie się tak spodobał, że kazała zamówić jeden dla siebie;-)

2. Balea Gesichts Wasser & Puder 2in1
Kolejny przepięknie pachnący produkt, zdecydowanie czuć tutaj maliny:) Ładnie oczyszcza skórę i rzeczywiście lekko ją matuje.

3. Dr Jart+ V7 Eye Serum
Ten azjatycki krem do oczu przybył do mnie w Memeboxie już jakiś czas temu, ale dopiero w sierpniu się do niego dobrałam. Bardzo ładnie nawilża, szybko się wchłania, zdecydowanie mogę go polecić.

4. Satinique Anti-hairfall shampoo - szampon zapobiegający wypadaniu włosów
Szerzej o tych produktach napiszę jak je zużyję do końca (mam jeszcze z tej serii odżywkę), ale już teraz mogę powiedzieć, że je bardzo polubiłam, szczególnie właśnie szampon.

5. Bath&Body Works fragrance mist Lavender & Honey - mgiełka do ciała
Przepiękny zapach! Towarzyszył mi całe lato, pomimo, że normalnie nie jestem jakąś wielką fanką lawendowych zapachów;-) Ten jest bardzo przyjemny, z lekką nutą słodyczy. Nawet mojemu mężowi bardzo się podoba.

Znacie któryś z tych produktów? A jacy są Wasi ulubieńcy ostatniego czasu?
Continue Reading...

środa, 3 września 2014

Musiałam, wybaczcie :)))





Mieli się dzisiaj pojawić ulubieńcy sierpnia, aleee... nie mogłam się powstrzymać przed wrzuceniem tych fotek;)
Czyż mój pies nie jest niesamowity? :P Ze stoickim spokojem zniósł na głowie kota haha:))



:))
Continue Reading...

środa, 27 sierpnia 2014

Zakociłam się:)))





Jestem psiarą pełną gęba i pomimo tego w nasze skromne progi zawitał ten maluch:


Przesłodka dziewczyna, OGROMNY przytulak, nie odstępuje nas na krok, całą noc przesypia z nami w łóżku, w zasadzie zachowuje się jak szczeniaczek:)) Ale może koty tak mają, nie wiem, nie znam się, nigdy nie miałam, choć zawsze mi się wydało, że są indywidualistami i o kontakt z nimi trzeba się prosić.




Na psy na początku mocno syczała i atakowała, ale minęło parę dni i ich kontakt wygląda już tak:





Jestem bardzo ciekawa co z niej wyrośnie:)
Continue Reading...

niedziela, 24 sierpnia 2014

DIY: balsamy do ciała w kostce/kostki do masażu





Zabierałam się za nie hmm z półtora roku. Taak, czasem mój zapał kończy się na zakupieniu potrzebnych produktów lub zapisaniu przepisu;-)
W końcu jednak się zmobilizowałam i voila, w parę minut balsam w kostce gotowy!

Przepis BARDZO prosty, fajna zabawa i ta duma ze zrobienia własnego kosmetyku ;-)) W każdym razie w wolnej chwili polecam, szczególnie, że w dobie naturalnej pielęgnacji i włosomanii, potrzebne składniki ma się w domu, a zrobienie całość (nie licząc stygnięcia) zajmuje dosłownie chwilę.

Inspiracją były chyba kostki z Lusha: https://www.lush.co.uk/products/massage


Składniki (ja używałam łyżki do odmierzania):
1,5 części wosku pszczelego (tam gdzie sprzedają miody, mają zazwyczaj i woski:))
1,5 części masła shea/kakaowego
1 część oleju (np. kokosowego)
0,5 części innego oleju (użyłam z orzechów włoskich; można pominąć)
do ozdoby: lawenda (u mnie prosto z ogródka, ale można kupić w zielarniach suszone kwiaty)



Przygotowanie:
Najgorsza część, czyli podzielenie wosku na mniejsze kawałki. To zajęło mi najdłużej ;)


Jak już się z tym uporamy, topimy wosk w mikrofali. Dodajemy pozostałe składniki, mieszamy (jeśli nie chcą się rozpuścić można jeszcze chwilę wszystko podgrzać).


Do wcześniej przygotowanej formy (ja użyła silikonowej) wrzucamy dla ozdoby lawendę (mogła jej wrzucić więcej) i zalewamy masą.


Wszystko musimy robić szybko, bo wosk szybko tężeje. Odczekujemy parę godzin i kostka gotowa.


Ładnie zapakowane kostki mogą być też fajnym pomysłem na prezent.
Continue Reading...

piątek, 22 sierpnia 2014

Najlepszy tort z malinami:))





Sezon na maliny jeszcze w pełni, więc nie mogłam Wam nie pokazać tego prostego, efektownego, a przede wszystkim PRZEPYSZNEGO przepisu na tort z tymi owocami. Wszyscy się nim zachwycali i musiałam zrobić go ponownie na kolejną wizytę tych samych gości;-) Polecam:)

Przepis pochodzi z kwestiasmaku.com, z tym, że korzystałam z innego przepisu na biszkopt.

TORT KOKOSOWO-MALINOWY


Składniki na biszkopt
6 jajek
szklanka cukru
0,5 szklanki mąki ziemniaczanej
0,5 szklanki mąki pszennej
łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki kakao
3 łyżki oleju

Składniki na piankę kokosową
300ml zimnego mleka kokosowe
3 białka
80g cukru

Składniki na polewę czekoladową
100ml mleka kokosowego
tabliczka mlecznej czekolady
łyżka oleju

Sposób wykonania

Biszkopt
Ubijamy białka z cukrem na sztywną pianę, dodajemy żółtka. Suche składniki mieszamy w miseczce i dodajemy do ubitej piany po jednej łyżce. Na koniec dodajemy olej. Pieczemy w 180st ok 20-30min.

Polewa
100ml mleka kokosowego gotujemy, odstawiamy z ognia i dodajemy czekoladę w kostkach. Mieszamy do rozpuszczenia, dodajemy olej. Odstawiamy do wystudzenia.

Pianka
Ubijamy na sztywno białka, potem stopniowo dodajemy cukier. Na sam koniec dodajemy mleko kokosowe, delikatnie mieszając.


Upieczony biszkopt dzielimy na dwie części. Na dolną wykładamy maliny, potem piankę kokosową i przykrywamy górnym blatem. Całość polewamy polewą czekoladową i wsadzamy do lodówki na parę godzin.

Pozostałą po mleku wodą kokosową można nasączyć dolny blat.



Smacznego!
Continue Reading...

sobota, 16 sierpnia 2014

Holandia - Gouda, zamek i inne Primarki ;-)





Pomysł na wyjazd do Holandii pojawił się u nas całkiem spontanicznie i przez przypadek, ale tak nam się spodobał, że w ciągu dwóch tygodni go zrealizowaliśmy :)) Miał być tylko Amsterdam i okolice, a jak wyszło, niektórzy już wiedzą, a pozostałe osoby dowiedzą się z kolejnych wpisów. Było ciekawie!;-)

W podróż jak zwykle udaliśmy się autem, z trzema psami i zaplanowanym spaniem na campingu. Z Poznania do stolicy Holandii jest 900km, droga idealna, bo cały czas autostrady, więc ze spokojem wyjechaliśmy sobie po południu, żeby na rano być na miejscu, a po drodze jeszcze zaliczyć zakupy w DMie w Niemczech:)


Pierwszym odwiedzonym przez nas miejscem było miasteczko Gouda, leżące około 70km od Amsterdamu. Koniecznie chcieliśmy być tam w czwartek, bo wtedy odbywa się słynny targ serowy. Zdecydowanie było warto, nie tylko dla targu, ale i dla samego miasta, które jest naprawdę piękne. Swoją drogą, sery zabójcze w smaku! Tak przepysznych serów żółtych jeszcze nie jadłam, aż żałuję, że do Polski przywieźliśmy tylko 500g.

 

Spróbowaliśmy jakiegoś ichniejszego specjału, smakowało jak racuchy z rodzynkami, ale w zasadzie nie mam pojęcia co to było/jak się nazywało. Może ktoś z Was wie? Został nam wciśnięty na siłę po promocyjnej cenie, bo pan już zamykał stoisko i chciał się ich pozbyć:))


Po spacerze i zakupach w Goudzie ruszyliśmy w drogę powrotną, obierając tym razem kierunek na zamek w Muiden, który jak się okazało był już zamknięty ;-) Aaa, no tak, bo jeszcze po drodze zahaczyliśmy o Primark, więc czasu trochę nam zeszło. I pieniędzy na parking, bo w tym kraju piekielnie zdzierają na parkowaniu: koło Primarka 5e, koło plaży 6,5e, przy skansenie 8e... To była rzecz, która najbardziej nam się tutaj nie podobała. Dodam tylko, że plaża jakieś 4km od zabudowań, Primark w małym miasteczku, więc to nie tak, że życzyli sobie za parkowanie w centrum;)





Trochę zmęczeni wróciliśmy na camping, na którym mieliśmy takie widoki:)


Pierwszy dzień zdecydowanie udany! 
Continue Reading...