No i kolejny dzień w Paryżu za nami,
jak się okazało jednak ostatni :) Udało nam się już zwiedzić
wszystko co chcieliśmy, więc dzisiaj poświęcamy czas na
odpoczynek;) Jutro jeszcze mamy tylko w planach Wersal, a potem
ruszamy w dalszą drogę.
Wtorek minął pod znakiem St. Germain.
Zaczęliśmy od cmentarza Montparnasse, którego nie polecam, mi się
nie podobał i dość szybko stamtąd uciekliśmy.
Piękny za to jest Ogród Luksemburski,
zdecydowanie warto się wybrać. Na dłuższą chwilę przystanęliśmy
przy polu do gry we francuskie boule. Naprawdę miło się oglądało
i w ogóle genialny pomysł z takim miejscem! Nawet była
prowizoryczna 'szatnia' na kurtki, itp dla osób, które miały
ochotę zagrać. Oczywiście kule również były ogólnodostępne.
Pałac Luksemburski również wygląda pięknie, do środka nie wchodziliśmy.
Dalej poszliśmy na most miłości;) z
tysiącem kłódek, sami nie omieszkaliśmy jednej zakupić i
powiesić:) Świetnie to wygląda, naprawdę jest ich tam
zawieszonych mnóstwo! Niedługo miejsc zabraknie;) W drodze na most
przeszliśmy się pchlim targiem (ależ drogo) i zahaczyliśmy o dwa
potężne kościoły.
Chwycił nas głód i przede wszystkim
pragnienie zimna – we wtorek w Paryżu termometry pokazywały 40st!
Także zrobiliśmy sobie dłuższy przystanek w knajpie. Potem na
szybkie zakupy do Sephory, gdzie dorwałam swój pierwszy róż
Narsa, oczywiście wzięłam Orgasm;) I do tego brązujący mus z
Bourjois z letniej edycji limitowanej. Chciałam bazę brązującą
Chanel, ale niestety nie mogłam w żadnej Sephorze znaleźć, więc
padło na Bourjois. Zobaczymy jak się spisze:)
Na sam koniec dnia pojechaliśmy w
końcu zobaczyć katedrę Notre Dame. Niestety do środka nie udało
się nam wejść, bo przyjechaliśmy za późno, ale i od zewnątrz
robi wspaniałe wrażenie. Dzień zakończyliśmy zimnym francuskim
piwkiem;)
Dzisiaj już mamy za sobą zakupy w
Carrefourze, skoczyliśmy z rana po produkty na śniadanie. Do
koszyka wpadła jeszcze odżywka do włosów Le Petit Marseiliais oraz
woda termalna(?) Evian, zdecydowanie przydatna rzecz w trakcie tych
upałów! Wczoraj zużyłam bardzo szybko odświeżający spray
Balea...
Dzisiaj znowu rano wielka ulewa, a teraz ogromny upał. Dziwna ta pogoda w Paryżu;)
Na koniec zakupy, o których wcześniej wspominałam:
super zdjęcia
OdpowiedzUsuńTen brązer wygląda ciekawie, ale przeraża mnie jego odcień. Koniecznie o nim napisz coś więcej jak już go trochę potestujesz :) Gdzie ruszacie dalej? :)
OdpowiedzUsuńdzisiaj Wersal, jutro najprawdopodobniej Nantes, a potem dłuższy postój nad oceanem w Bretanii :)
UsuńAle Ci zazdroszczę tego Paryża... Cudnie tam musi być... :) Super zakupy zrobiłaś, a róż z Narsa to chyba takie kosmetyczne must have każdej kosmetykoholiczki :)
OdpowiedzUsuńBawcie się dobrze :)
OdpowiedzUsuńile kłódek masakra, byłam ostatnio w międzyzdrojach i było ich raptem kilka
OdpowiedzUsuńjak pięknieeeeeeeeeeeeeeeeee :o
OdpowiedzUsuńświetnie, jestem ciekawa jak ceny Nars i bourjois?
OdpowiedzUsuńNars 30e, Bourjois 12e :)
Usuńzazdroszczę !
OdpowiedzUsuńbajecznie!
OdpowiedzUsuńuwielbiam zwiedzanie:)
OdpowiedzUsuńzakupy fajne:)
Zakupy bardzo fajne:)
OdpowiedzUsuńTez bym sobie sprawiła takie zakupy.
OdpowiedzUsuń