Wczoraj Barwy Wojenne pisała o rozświetlającej bazie Sephory, dzisiaj ja skrobnę parę słów na jej temat, ale w wersji matującej.
Według producenta:
Baza matująca zapewnia większą trwałość makijażu i matuje skórę aż do 8 godzin, kontrolując wydzielanie sebum i absorbując jego nadmiar.
Stosuje się ją przed nałożeniem podkładu. Po naniesieniu na skórę, należy odczekać 30 sek i dopiero wtedy nałożyć podkład, omijając okolice oczu. W razie dostania się do oczu - dokładnie przepłukać wodą.
Odpowiednia dla cery tłustej i mieszanej.
A według mnie, są to pieniądze wyrzucone w błoto. ;-)
Ta baza nie robi nic, dosłownie. Nie matuje nawet na chwilę, a co tu mówić o 8. godzinach. Moja skóra zaczyna świecić się tak samo szybko bez bazy, jak i z nią. A matowanie to przecież główne zadanie tego produktu. Zdecydowanie się w tym nie sprawdza.
Bazę na twarzy rozprowadza się dosyć topornie, potrzeba jej sporo, wchłania się szybko, ale zostawia efekt 'tępej' skóry. ;) To samo w przypadku nakładania już na nią podkładu, szczególnie płynnego płaskim pędzlem. Testowałam na niej kilka rodzajów - te w płynie (Collistar), w kremie (Chanel), jak i mineralne (EDM). Efekt w każdym przypadku ten sam, czyli brak matu.
Nie jest wydajna, nie robi nic dobrego dla cery. Nie utrwala makijażu.
Nie dostrzegam w tej bazie żadnych plusów, nie polecam.
potwierdzam Twoje zdanie w 100!! Lezy u mnie w szufladzie bo nie moge jej zuzyc. Beznadzieja! Nie moglam nawet rozprowadzic podkladu bo sie walkowal.
OdpowiedzUsuńDziękuję za pamięć ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem co jest z tymi bazami nie tak, i dlaczego Sephora w ogóle wypuściła je na rynek, przecież mają w swoim portfolio kilka na prawdę porządnych produktów!
Ehhh, no i ja też potwierdzam. Niewypał kompletny wg mnie. I dołączam do obserwujących, gratuluję bloga :)
OdpowiedzUsuń