piątek, 29 października 2010

Październikowe zakupy - część 3.


Muszę się sprężyć, bo październik już się kończy, a ja dopiero w połowie prezentowania zakupów z tego miesiąca. ;-)

  • Brązująca mozaika Essence Sun Club
  • Lakier do paznokci Essence Denim Wanted
  • Lakier do paznokci Sensique Paradise Island
  • Lakier do paznokci Essence Colour&Glow
  • Lakier do paznokci Ados
  • Szary cień do powiek Essence Go Snow
  • Pędzel do różu Essence
    + próbka AA Prestige ;)
------------------------------------------------
A w ogóle to się muszę pożalić. :( Ktoś mi bezczelnie kradnie paczki z zagranicy... W połowie września zamówiłam kilka naszyjników i bransoletek na ebayu, doszła tylko połowa. Ponad dwa tygodnie temu kupiłam BB Cream i chyba jego również nie będzie mi dane przetestować. Czekam też na paletkę 88, zamówioną tydzień temu i mam nadzieję, że chociaż ona do mnie dotrze.
Continue Reading...

czwartek, 28 października 2010

Sephora Professionnel, Base Zero Brillance - recenzja


Wczoraj Barwy Wojenne pisała o rozświetlającej bazie Sephory, dzisiaj ja skrobnę parę słów na jej temat, ale w wersji matującej.

Według producenta:
Baza matująca zapewnia większą trwałość makijażu i matuje skórę aż do 8 godzin, kontrolując wydzielanie sebum i absorbując jego nadmiar.
Stosuje się ją przed nałożeniem podkładu. Po naniesieniu na skórę, należy odczekać 30 sek i dopiero wtedy nałożyć podkład, omijając okolice oczu. W razie dostania się do oczu - dokładnie przepłukać wodą.
Odpowiednia dla cery tłustej i mieszanej. 

A według mnie, są to pieniądze wyrzucone w błoto. ;-)
Ta baza nie robi nic, dosłownie. Nie matuje nawet na chwilę, a co tu mówić o 8. godzinach. Moja skóra zaczyna świecić się tak samo szybko bez bazy, jak i z nią. A matowanie to przecież główne zadanie tego produktu. Zdecydowanie się w tym nie sprawdza.
Bazę na twarzy rozprowadza się dosyć topornie, potrzeba jej sporo, wchłania się szybko, ale zostawia efekt 'tępej' skóry. ;) To samo w przypadku nakładania już na nią podkładu, szczególnie płynnego płaskim pędzlem. Testowałam na niej kilka rodzajów - te w płynie (Collistar), w kremie (Chanel), jak i mineralne (EDM). Efekt w każdym przypadku ten sam, czyli brak matu.
Nie jest wydajna, nie robi nic dobrego dla cery. Nie utrwala makijażu.
Nie dostrzegam w tej bazie żadnych plusów, nie polecam.

Continue Reading...

wtorek, 26 października 2010

Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Nivea - recenzja


Co mówi producent?
NIVEA VISAGE Dwufazowy płyn do demakijażu szybko rozpuszcza nawet najbardziej trwały wodoodporny tusz bez konieczności mocnego pocierania powiek.

* Dwufazowa formuła, wzbogacona ekstraktem z bławatka, chroni rzęsy oraz delikatne okolice oczu.
* Efektywnie usuwa nawet trwały wodoodporny makijaż.

EFEKT:
Wrażliwa skóra wokół oczu jest wyjątkowo skutecznie i delikatnie oczyszczona, a rzęsy zadbane.

Nie wymaga mocnego pocierania powiek.
Odpowiedni również dla osób noszących szkła kontaktowe.

A co ja o nim sądzę?
Jestem nim zachwycona. Używam go codziennie od mniej więcej dwóch tygodni. Wystarczy jeden płatek kosmetyczny z paroma kroplami tego płynu Nivea i mamy dokładnie oczyszczone oczy z pełnego makijażu - wodoodpornego tuszu, bazy, cieni, etc. Jest dzięki temu bardzo wydajny, jak pisałam, używam już pewien czas, a ubytku nie widać. Wielki plus za to, że nie szczypie w oczy, jak przez przypadek coś się tam dostanie. Delikatny, nie wysusza, nie podrażnia, ale zarazem bardzo skutecznie radzi sobie z demakijażem. Kosztuje ok 12zł.
Bardzo polecam. :)
Continue Reading...

piątek, 22 października 2010

Październikowe zakupy - część 2.


Kolejna część październikowych zakupów. Będzie ich jeszcze trochę (tylko wczoraj przyszły trzy paczki...), bo mam małe zaległości w tym temacie. A to wszystko przez Wizaż oczywiście, i inne blogerki. Czytam ostatnio tematy, które wcześniej raczej omijałam, robię listy, a potem lecę i kupuję. 

No nic, teraz przedstawiam jakieś Naturowo-Rossmannowo-Inglotowo-Superpharmowe zakupy. ;-) Bez opinii, bo nie używałam lub zrobiłam to za mało razy, żeby móc się wypowiedzieć. Z czasem pewnie poświęcę im osobne wpisy.

  • Waniliowy balsam do ciała Joanna Naturia
  • Maseczka z zieloną glinką Ziaja Nuno
  • Płyn micelarny Ziaja Sopot SPA
  • Dwyfazowy płyn do demakijażu Nivea
  • Szampon Babydream
  • Jedwab do włosów Biosilk x2
  • Maść cynkowa
  • Błyszczyk Nivea
  • Pasta cynkowa
  • Puder matujący Inglot
:)
Continue Reading...

czwartek, 21 października 2010

Seria 3. kroków Clinique - recenzja



Mam zdecydowanie niedoskonałą cerę, z zaskórnikami i wypryskami walczę od lat, z czego sporo czasu z pomocą dermatologa. I owszem, apteczne specyfiki pomagały, ale na krótko i nie tak do końca, tj. nie udało mi się z ich pomocą uzyskać gładkiej cery.
W pewnym momencie sięgnęłam po serię 3. kroków Clinique (3 - do cery mieszanej w kierunku tłustej), stąd dzisiejsza recenzja.

Krok pierwszy, czyli oczyszczanie
Facial Soap (ok 55zł)
 
Jest to przyzwoity produkt. Tak, przyzwoity, i nic więcej. ;) Robi to, co do niego należy - oczyszcza ładnie cerę. Nieładnie za to ją 'ściąga'. Zapach neutralny. Pieni się niezbyt mocno, jest jednak dość wydajny. ALE.
Ale to wszystko możemy mieć przy użyciu zupełnie innych, równie dobrych żeli do mycia, innych, ale kilka razy tańszych, marek. Dlatego dla mnie pierwszy krok Clinique odpada w przedbiegach - jakby robił cuda z moją cerą, mogłabym płacić za niego te 50zł, jednak to jest po prostu przyzwoity kosmetyk do oczyszczania twarzy, jakich jest mnóstwo, więc nie widzę powodu do przepłacania. ;-)
Aha, ja miałam produkt w żelu, ale można również używać go w formie mydła w kostce. Tego jednak nie próbowałam, więc nie oceniam.


Krok drugi, czyli złuszczanie
Claryfing Lotion (60zł za 200ml)
Z tego produktu jest bardzo bardzo zadowolona i to jego lubię najbardziej z całej tej serii.
Zadaniem Caryfing Lotion jest delikatne złuszczanie starego, martwego naskórka, dzięki czemu odkrywa się nasza gładsza skóra.
Używałam tego toniku trochę czasu. Najpierw oczywiście był wysyp, o czym ostrzega producent, to znak, że nasza skóra pracuje nad oczyszczaniem. Po paru tygodniach cera stała się ładna, gładka, bez żadnych nowych niespodzianek, stare były sukcesywnie leczone. Miałam pojemność 200ml, która starczyła gdzieś mniej więcej na półtora miesiąca - używałam raz, czasem dwa razy dziennie. Uważam, że to całkiem wydajna rzecz, jak stosowałam różne maści apteczne przepisywane przez dermatologa, starczały na maksymalnie miesiąc, a były w bardzo podobnej cenie, za to takich efektów nie gwarantowały.
Sprawcą tego wszystkiego, jest kwas salicylowy. To właśnie on odpowiada za obiecane złuszczanie i krok w przód w walce o piękną cerę. ;-)
Tylko tutaj znowu ale.
Taki sam tonik z kwasami możemy zrobić własnoręcznie. Wystarczy się zagłębić trochę w biochemiczne podforum na Wizażu, poczytać mazidła.com i voila. :) Wychodzi dwa razy taniej, a w dodatku sami dawkujemy sobie odpowiednie stężenie kwasów.
Jednak przyznaję, jestem zbyt leniwa i zbyt niedokładna na takie zabawy. Wolę dopłacić i mieć gotowy produkt do użytku.
Na koniec bardzo ważna rzecz - przy użyciu kwasów, powinno stosować się kremy z wysokimi filtrami, żeby ochronić skórę przed słońcem. Należy o tym pamiętać.

Krok trzeci, czyli nawilżanie
Dramatically Different Moisturizing Gel (ok 100zł)
 
Producent zapewnia, że jest to produkt głęboko nawilżający. Bzdura totalna. ;-)
Jest to bardzo lekki żel, który szybko się wchłania i nie roluje pod podkładem. Za to spory plus, można go używać rano i czasem tak właśnie robię. Świetne opakowanie z dozownikiem. Produkt bardzo wydajny, praktycznie dwie krople starczają na całą twarz. Ale naprawdę, nie można o tej emulsji powiedzieć, że głęboko nawilża. I zdecydowanie trzeba by było używać innego kremu - naprawdę nawilżającego - w trakcie stosowania tych trzech kroków.
Nie robi mi cudów z twarzą, nie nawilża, a tego moja cera potrzebuje, więc na pewno nie kupię go więcej. Nie widzę takiej potrzeby.

Podsumowując, w mojej opinii jedyny produkt godny polecenia to Claryfing Lotion z kroku drugiego, czyli złuszczający tonik. Ja na pewno zaopatrzę się w niego jeszcze nie raz.
Zrobił mi dużo dobrego z cerą i na wiele tygodni miałam spokój (po skończeniu używania). Teraz znowu planuję do niego wrócić, bo stan twarzy znacznie mi się ostatnio pogorszył.
Pozostałe dwa produkty nie są według mnie niezbędne i spokojnie można je zastąpić innymi.
Continue Reading...

wtorek, 19 października 2010

Tańsze substytuty kosmetyków drogich marek


Niedawno prezentowałam jesienne propozycje selektywnych marek, teraz czas na posta o kosmetykach, którymi takie makijaże możemy wykonać.

Dior

Propozycja Diora                                             Moja propozycja


 Essence Eclipse Collection
(ok 10zł)

Dior Vibrantly Luminous Eyeshadow Duo (ok 175zł)

Dior 5-Colour Eyeshadow 
(ok 230zł)

NYX The Runway Collection 10-Color Palette (10$)

L'oreal Glam Shine
(ok 35zł)



Dior Plumping Volume
(ok 120zł)


To wszystko, to oczywiście jedynie przykłady. Możliwości jest wiele. Nie zawsze markowe oznacza lepsze. Wśród kosmetyków z wyższych półek zdarzają się 'buble', jak i na tych niższych półkach można znaleźć często perełki. Trzeba szukać, czytać blogi, fora i testować. :)
A wpisy na ten temat na pewno się jeszcze tutaj pojawią.

Continue Reading...

poniedziałek, 18 października 2010

Październikowe zakupy - część 1.


Część moich nabytków z tego miesiąca. :) Reszta - niebawem.

  • Olej z orzecha włoskiego (mazidła.com)
  • Hydrolat oczarowy (mazidła.com)
  • Balsam do ciała Bielenda z mleczkiem kokosowym
  • Balsam do ciała Bielenda miód&sosna
  • Odżywka do włosów Isana w sprayu
  • Bibułki matujące Rival de Loop
  • Carmex
Zamówienie z mazideł, kolejne, z kolejnym hydrolatem i olejem. Bardzo lubię hydrolaty, to moje must have, oleju jeszcze 'swojego' nie znalazłam, więc dzielnie szukam. Tego typu pielęgnacja bardzo mi się podoba, ale nie jestem jej niewolnikiem. ;) Stosuję ją na przemian z innymi, już nie tak naturalnymi, produktami. Hydrolat oczarowy mam pierwszy raz, jak i rówież olej z orzecha włoskiego. Za krótko ich używam, by cokolwiek móc powiedzieć, chyba, że interesuje Was zapach? Interesuje? ;P Olej pachnie przyjemnie, orzechowo, hydrolat wręcz przeciwnie. ;-) Nie jest to jednak odrzucające.

Balsamy Bielendy kupiłam skuszona cenę (całe 6,99zł w Rossmannie) i zapachem przede wszystkim. Ten z mleczkiem kokosowym pachnie słodko, a słodkie kosmetyki to to, co lubię najbardziej. O działaniu się nie wypowiem, jeszcze ich nie zdążyłam ani razu użyć.

Bibułek matujących również, jak widać na zdjęciu - nadal w folijce. ;) Kupiłam je (jak i Carmex, i odżywkę) w Niemczech na zakupach, w Rossmanie. W Polsce chyba niedostępne? I to mnie skusiło do zakupu. Do użytku, już mniej, bo ja o takich 'gadżetach' zapominam... I tak przekładam je tylko z torebki do torebki, z przyrzeczeniem, że tym razem je przetestuję. Do tej pory jednak nic z tego nie wyszło.

Odżywka w sprayu jest genialna! Włosy po jej użyciu stają się miękkie, miłe w dotyku, ładnie błyszczą. Ułatwia rozczesywanie. Ja jestem z jej działania bardzo zadowolona i zdecydowanie mogę polecić. Duży plus za cenę - teraz w Rossmannie na promocji kosztuje jedyne 5,99zł! (Ja trochę przepłaciłam w Niemczech).

No i klasyk w mojej kosmetyczce - Carmex. Mój ratunek na suche, zniszczone usta. Przynosi ulgę od razu po nałożeniu, a w niedługim czasie usta jak nowe. :) Jestem maniaczką produktów do ust i przetestowałam ich wiele. Jedynie Carmex tak skutecznie działa. Mój kolejny must have.
Continue Reading...

sobota, 16 października 2010

Jesienne trendy 2010


Uwielbiam oglądać propozycje kosmetycznych koncernów na nadchodzące sezony. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie są świetną inspiracją. A szczególnie właśnie te jesienne, bo są utrzymane w takiej kolorystyce jak lubię. :)
Poniżej prezentuję kilka stylizacji.

Dior

Smoky eyes w odcieniach fioletu, mocno wytuszowane rzęsy. Do tego lekko rozświetlona cera i delikatne usta. Super.




Chanel

Róż! Mocno podkreślone różem kości policzkowe, naturalne różowe usta i ciemny makijaż oczu.



Chanel

Kolejny hit tej jesieni - klasyczne czerwone usta.


Estee lauder

Mocno zaakcentowane oczy najmodniejszymi kolorami sezonu, reszta delikatna, naturalna. Look uwodzicielski.


Givenchy

Jasno, chłodno, stonowana zimowa kolorystyka, z lekko zaakcentowanymi policzkami.

Guerlain

Alabastrowa matowa cera, usta w przygaszonym odcieniu bordo i chłodna kolorystyka oczu.



Smashbox

Klasyczny, naturalny look. Lekko podkreślone oczy i zaakcentowane policzki, delikatne usta. Idealny na codzień.







Zdecydowanie najbardziej do gustu przypadły mi propozycje Diora i Chanel (I). Uwielbiam akcent na oczy, a pozostałą część twarzy delikatną, kolorystyka zimna i stonowana. Tak lubię się malować i będę również tej jesieni.

A Wy co sądzicie o tych propozycjach? Które najbardziej Wam się spodobały? Czy jakieś będą dla Was inspiracją?
Continue Reading...

piątek, 15 października 2010

Lolita Lempicka & Chopard Casmir - zakupy


Moje ostatnie perfumowe zakupy.

Lolita Lempicka EDP i Chopard Casmir EDP.


Tak, tak. Uwielbiam słodkości. Szczególnie taką jesienną porą. Choć to "szczególnie" mogłoby się odnosić również do pory wiosennej. I zimowej. Letniej nawet też.

O zapachach rozpisywać się nie będę - nie umiem. ;) Niekiedy czytam długie opisy, w których wyobraźnia autorów idzie w ruch mocno, prezentowane są dokładne obrazki/scenki z przechodzenia kolejnych 'faz' zapachu... Ja mogę tylko z zafascynowaniem to czytać, na tym moje zdolności się kończą. ;)

Lolita jak to Lolita. Dla jednych przekleństwo, dla innych wybawienie. Mi osobiście bardzo się podoba, mogłabym używać jej ciągle. Olbrzymi plus za trwałość - psikając się rano, późnym wieczorem nadal czuję tę sugestywną słodycz. A, i flaszka - totalnie w moim guście. Zdecydowanie moje 'must have' perfumowe. :)
Nuty zapachowe:
nuta głowy: lukrecja, bluszcz, anyż gwiaździsty z dodatkiem orientalnych nut kwiatowych
nuta serca: fiołek, irys, wiśnia amarena
nuta bazy: wanilia, pralinka, bób tonka, wetiweria, piżmo, paczula

Chopard Casmir był w zasadzie kupowany w ciemno. W zasadzie to nie w zasadzie. ;D Tylko po prostu w ciemno. Naczytałam się ochów i achów nad nim, i go zapragnęłam. Po kliknięciu Casmiru w internetowej perfumerii, pojechałam sobie niespodziewanie na zakupy do Niemiec i dojrzałam tam flaszkę w sklepie bezcłowym. Pierwszy raz na żywo z Casmirem. Psiknęłam i - ratunku! Dostałam nieźle po... nosie. ;-) Ostry, mocny, bazarowo-proszkowy zapach. Od razu pobiegłam to z siebie zmyć.
Ależ sobie w brodę plułam za wymyślenie tego zakupu. No ale co było zrobić. Parę dni później przyjechała dostojna buteleczka w kształcie lotosu. Pełna obaw, psiknęłam sobie ten złoty płyn na nadgarstek i... konsternacja. Piękny, ciepły, słodki zapach. Aż chciało się wąchać i wąchać. Im bardziej się rozwijał, tym było cudowniej. Chodziłam i zastanawiałam się, z czym on mi się kojarzy. I po paru godzinach w końcu na to wpadłam - dojrzałe, słodkie winogrona.* 
Nuty zapachowe:
nuta głowy: brzoskwinia, czarna porzeczka, malina, morela
nuta serca: mandarynka, cynamon, goździki, drzewo różane
nuta bazy: wanilia, bób tonka, benzoin, opoponaks


*I tak, wiem, że nie ma w nutach winogron. Nie wiem skąd takie skojarzenie. Nie wiem też, dlaczego w bezcłówce tak mnie Casmir niemiło potraktował. ;)
Proszę się nie kierować moimi opisami zapachów, bo naprawdę tego nie umiem robić.
Continue Reading...