piątek, 23 sierpnia 2013

-15% na ROSYJSKIE kosmetyki

...czyli zapraszam na promocję na www.kokardi.pl
Tylko do końca weekendu, a na FB konkurs :)


Continue Reading...

środa, 21 sierpnia 2013

Weekend w zdjęciach (6), czyli Festiwal Dobrego Smaku

Miniony weekend spędziliśmy na Ogólnopolskim Festiwalu Dobrego Smaku. Świetna impreza, mnóstwo warsztatów i atrakcji. Do tego spora ilość wystawców i jeszcze większa zwiedzających;) Było naprawdę miło.




Oczywiście nie omieszkałam spróbować holenderskich mini-naleśników z nutellą i borówkami. Cena dość wysoka (12zł), ale zestaw był pyszny!



Andruty - moje smaki z dzieciństwa;)



Podczas pokazu technikum gastronomicznego załapałam się na darmową pyrę z gzikiem. Uwielbiam!




Góralska kurwica, czyli nawet niezła wódka;)


Michał nie omieszkał spróbować jakiegoś lokalnego piwa:)



Były też stoiska z owocami w czekoladzie. Przypomniało mi się jak na parapetówkę zrobiłam kiwi maczane w malibu i w czekoladzie. Teraz koniecznie muszę tego spróbować z ananasem! Pyszności.

Jeśli będziecie w przyszłym roku w pobliżu Poznania to szczerze polecam ten Festiwal :)
Continue Reading...

środa, 14 sierpnia 2013

NIE POLECAM: Czarna Perła, czyli gdzie lepiej nie jeść w Ustroniu Morskim

Niedobre jedzenie, nieprzyjemna obsługa, a przede wszystkim oszukiwanie klienta - jeśli to lubicie, Czarna Perła jest dla Was. Jeśli nie, przeczytajcie, dowiecie się przynajmniej jakiego miejsca unikać, jeśli akurat odwiedzicie Ustronie Morskie.


Nie jesteśmy z Michałem wybredni i jadamy w wielu różnych miejscach. Tym razem będąc w Ustroniu Morskim również korzystaliśmy z knajp, a że lubimy testować nowe, chodziliśmy do różnych. Niestety w sobotę coś nas podkusiło i udaliśmy się do Czarnej Perły.

Zamówiłam dorsza zapiekanego z serem. Dla przybliżenia sytuacji, zdjęcie:


Zamówiłam 'Zestaw' jak to zostało określone w menu, po czym Michał wraca do stolika po opłaceniu zamówienia i podaje mi kwotę. Zdziwiłam się mocno, coś się nie zgadzało, więc zatrzymuję kelnerkę i pytam, bo może nasze napoje po prostu były takie drogie (cennika napojów nie uświadczycie w tym miejscu). I tu hit - dowiaduję się, że ZESTAW składa się z samego dorsza, a za wszystko inne muszę dopłacić. Michał niczego nieświadomy (bo podczas składania zamówienia i opłacania go, kelnerka NIC na ten temat nie powiedziała) wziął dla mnie ziemniaki zamiast frytek, myśląc również, że surówka jest w zestawie. Nic bardziej mylnego:)) Surówki zero, a ziemniaki z dopłatą 5zł.
Jak się również okazało, sos do pizzy, którą Michał sobie zamówił, również był płatny i również w żaden sposób przed zapłaceniem nie zostaliśmy o tym poinformowani.
Jestem po prostu totalnie zniesmaczona takim oszukiwaniem klientów. Co innego jeśli wyraźnie jest napisane, że podana cena dotyczy tylko ryby, a co innego pisanie 'ZESTAW specjalny': dorsz zapiekany z serem i nakaz dopłaty za wszystko, co w takim zestawie powinno być w cenie. Wystarczyłoby również poinformować klienta o dodatkowej opłacie podczas składania zamówienia.


W zasadzie gdyby nie ta sytuacja, samym jedzenie bym się nie przejęła, ale w tym wypadku dopełniło ono wszystkiego.
Dostałam ZIMNE ziemniaki. Nie były letnie, były po prostu zimne. Do tego mój dorsz zapiekany z serem był w panierce. Grubej panierce pod grubą warstwą sera i uwierzcie - ryby w ogóle nie poczułam.


A sos za 3zł był w taaakiej olbrzymiej ilości:


Do tego nieprzyjemna obsługa, która sobie na przykład bez skrupułów komentowała przechodzących obok knajpy ludzi. Na głos, przy klientach.

Jednym słowem miejsce TRAGEDIA. Nie polecam, wszystkim odradzam i nigdy tam więcej nie pójdę.
Continue Reading...

piątek, 9 sierpnia 2013

Ulubieńcy lipca :)

Nie jest tego za wiele, ale są to produkty, który towarzyszyły mi w lipcu (i nie tylko) praktycznie codziennie. Sprawdzone i zdecydowanie warte polecenia:)


1. Odżywka do włosów Le Petit Marseillais z olejkiem arganowym

Świetna. Bardzo ją polubiłam i praktycznie ostatnio tylko jej używam. Pięknie pachnie, włosy są uniesione i wygładzone. Zdecydowanie ułatwia rozczesywanie.

2. Nawilżający spray do twarzy Evian 

Mój ratunek w te upały! Już jedną buteleczkę wykończyłam, a kolejnej (400ml) też już została tylko połowa. Psikam się non stop, inaczej bym chyba nie dała rady przy tych temperaturach. Świetnie odświeża i rzeczywiście trochę nawilża.


3. Rozświetlający balsam do ciała Balea Summer Glam

Mój ulubieniec całego lata:) Towarzyszył mi we Francji, w domu używam go codziennie, nad polskie morze również go zabrałam. Bardzo ładnie rozświetla skórę i całkiem nieźle nawilża. Do tego pięknie (moim zdaniem kawowo;)) pachnie.

4. Żel pod prysznic Isana Melon&Gruszka

Mój ostatni hit wśród żeli pod prysznic. Ten zapach! Idealny po prostu na lato - słodki, soczysty, owocowy. Pycha. Konsystencja jest świetna, jak i również wydajność. Dobrze się pieni. Największy jednak plus to wspomniany już zapach i choćby dla niego musicie koniecznie wypróbować ten żel;)


5. Brązująca baza do twarzy Bourjois

Jest genialna! Czaiłam się na Chanel, ale nigdzie nie udało mi się jej dostać, więc kupiłam tańszy odpowiednik. Moim zdaniem - świetna. Trwałość, nawet przy tych upałach, jest na bardzo dobrym poziomie. Ładnie wygląda na twarzy i pięknie wtapia się w cerę. Można zrobić sobie nią opaleniznę, jak i po prostu wykonturować twarz. Mój aktualny must have do twarzy ;-)

To tyle z ulubieńców, coś Was może zainteresowało? :) Z czymś miałyście już styczność? Jacy są Wasi ulubieńcy, bez czego nie wyobrażacie sobie tego lata?

Pozdrawiam z nad morza! :)) Dajcie znać czy też gdzieś aktualnie urlopujecie, a może już po?
Continue Reading...

środa, 7 sierpnia 2013

Weekend w zdjęciach (4) - Berlin! :)

Bardzo podobają mi się tegoroczne wakacje - od początku czerwca chyba tylko przez jeden weekend byliśmy w domu. Każde inne były wyjazdowe, poczynając od Francji, przez jeziora, polskie morze, kończąc na Berlinie:) Nie byłby to koniec, bo planowaliśmy w najbliższy weekend wybrać się znowu do Ustronia Morskiego, niestety chyba pogoda pokrzyżuje nam plany :(
Tymczasem zapraszam na opóźniony 'Weekend w zdjęciach' (telefon postanowił zastrajkować i nie pozwolił zrzucić zdjęć) z Berlina.


1. Zaczęliśmy oczywiście od zakupów... Na zdjęciu Primark i torebka, którą odnalazłam w koszu z przecenami. Z 14e na 5e. Nie mogłam nie wziąć, prawda? ;)
2. Po zakupach obraliśmy kierunek centrum Berlina i na Postdamer Platz zatrzymaliśmy się na obiad. Tutaj zachód słońca przy Sony Center. I piknikujący ludzie ;-)
3. Umęczeni całym dniem zakupów i przeokrutnym upałem, postanowiliśmy odpocząć i zrobić piknik. W parku w centrum miasta, zaraz obok Bramy. Nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł, ludzi było sporo, a co najlepsze, większość bez skrupułów rozpalała mini grille. W centrum miasta!
4. Oczywiście Brama Brandenburska. Pięknie wygląda nocą.
5. Niemieckie piwa idealne na upał. W drodze na Alexanderplatz znaleźliśmy sklep czynny do północy i, jak mnóstwo innych osób, zaopatrzyliśmy się w napoje. Moje grejpfrutowe piwo było pyszne!
6. Checkpoint Charlie, do którego podczas zeszłorocznego pobytu w Berlinie nie udało nam się dotrzeć. Tym razem przez przypadek, a raczej przez złośliwość Niemców;-) którzy postanowili pozamieniać kierunkowskazy na zabytki, zobaczyliśmy. I poszliśmy dalej, tym razem już dobrą drogą, na Alexanderplatz.
7. Baaardzo popularne i duże centrum handlowe Alexia. W którym swoją drogą nigdy nie byłam :)
8. Alexanderplatz o północy tętnił jeszcze życiem, chyba najbardziej ze wszystkim miejsc, które obeszliśmy w Berlinie. Mamy zamiar tam wrócić, bo zrobili bar i imprezę na świeżym powietrzu. Następnym razem:)
9. I już nie w temacie Berlina - ostatni książkowy zakup. Idealny na lato, mam nadzieję.

To by było na tyle, a jeśli chodzi o zakupy w Berlinie, pojawi się osobny wpis;-)

Miłego dnia!
Continue Reading...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Wakacje we Francji - podsumowanie (zakupy, kosmetyki, jedzenie, dojazd)

Prawie 3 tygodnie, 4000km przejechanych kilometrów. Spełnione marzenie i mnóstwo wspaniałych wspomnień:) Mowa oczywiście o naszej wyprawie do Francji w te wakacji, przyszedł w końcu czas na podsumowanie.


Plan początkowo zakładał Paryż, Dolinę Loary, Bretanię i Normandię. Dolinę Loary w końcu sobie odpuściliśmy i pojechaliśmy prosto do pięknej Bretanii. O Paryżu już zrobiłam osobny wpis - zapraszam - więc nie będę się nad nim już rozwodzić. W Bretanii najpierw zajechaliśmy do miejscowości Penestin - nie polecam! Było po prostu brzydko. Mieliśmy tam spędzić tydzień na wybranym wcześniej campingu, ale zrezygnowaliśmy i pojechaliśmy 130km dalej. Na szczęście. Dojechaliśmy do miejscowości Clohars-Carnoet i to miejsce z całego serca polecam. Przepiękne widoki, przepiękne plaże, czyściutki ocean,  bardzo mili ludzie. Chcę tam wrócić :) Zostaliśmy cały tydzień, w trakcie wybraliśmy się obejrzeć między innymi sławny Carnac (o czym pisałam tutaj) z obeliskami. Ze zwiedzenia Nantes i Rennes zrezygnowaliśmy, nie mieliśmy ochoty na duże miasta. Ostatnie parę dni spędziliśmy za to w Normandii na Alabastrowym Wybrzeżu. Miało być tak pięknie... A okazało się, że szału nie robi. Chyba, że ktoś lubi kamieniste plaże i bardzo wysokie ceny w knajpach. Za obiad składający się z czterech pizz zapłaciłam 250zł, nawet w Paryżu nie było tak drogo. Byliśmy w miejscowościach Etretat i Fecamp -  na zdjęciach w przewodniku wyglądało to zdecydowanie lepiej...
W drodze do Polski zajechaliśmy jeszcze do Antwerpii na nocny spacer, mieliśmy nadzieję na skosztowanie belgijskich gofrów albo frytek, wszystko niestety było pozamykane. Innym razem;) Zahaczyliśmy też o Berlin i 1.07 dotarliśmy do Poznania.



DOJAZD
Naszym środkiem transportu był oczywiście samochód. Praktycznie od Poznania do Paryża mogłabym jechać samymi autostradami, jednak ze względu na opłaty na tych francuskich, zrezygnowaliśmy z nich i w Belgii z autostrady zjechaliśmy. Drogi we Francji są cudowne! Żadnych dziur, zazwyczaj pusto, jedzie się bardzo przyjemnie. Za to francuscy kierowcy... są niemożliwi ;) Jeśli już włączą kierunkowskaz (zmieniając pas/wyprzedzając/skręcając) to nie wyłączą przez następnych parę kilometrów. I naprawdę, to nie była jednorazowa akcja, tu co drugi Francuz tak robił. Druga sprawa - bardzo uważnie patrzcie na znaki. Może się okazać, że jedziecie sobie główną uliczką w miasteczku i... wcale nie macie pierwszeństwa. Pierwszeństwo mają za to samochody wyjeżdżające na przykład z dróg gruntowych. W żadnym innym kraju z czymś takim się nie spotkałam.
Jeśli chodzi o tankowanie, za paliwo płaciliśmy od 6,2zł do 7zł za litr. Najdrożej było w drodze 'do' na niemieckiej autostradzie, najtaniej na obrzeżach Paryża. We Francji staraliśmy się tankować na stacja marketowych typu Carrefour, było zdecydowanie najtaniej. Z tym, że uwaga - na sporej części nie zapłacicie gotówką. A nawet jeśli jest taka możliwość to zazwyczaj w ograniczonym czasie, czyli np. od 10 do 12, a potem od 14.30 do 18.




NOCLEGI
Tak jak już wspominałam, korzystaliśmy z campingów. Oba mieliśmy super, choć bardziej podobał mi się ten w Bretanii. Ten był też tańszy oczywiście. Nie pamiętam już dokładnych cen, ale przy czterech osobach, aucie, psie i elektryczności w Paryżu płaciliśmy ok. 35zł/os/noc, a w Bretanii ok 20zł/os/noc.
W Bretanii mieliśmy na campingu kryty basen z podgrzewaną wodą w tej cenie ;) Oczywiście na każdym campingu darmowy internet - i tu znowu zaplusowała Bretania, bo internet był na całym campingu, a w Paryżu tylko przy recepcji. Oczywiście trzeba liczyć się z zamulaniem, bo osób chcących skorzystać jest wiele.
Koniecznie należy pamiętać o przejściówce do kontaktów! We Francji są inne niż w Polsce. My oczywiście zapomnieliśmy ;-)



JEDZENIE
Zakupy robiliśmy w większych marketach - Carrefour, Intermarche (ten drugi trochę tańszy). Uwaga na Carrefoury Contact, Express - ceny potrafiły zwalać z nóg. Ceny jedzenie oczywiście wyższe niż w Polsce. Konfitury po 2e, serki po 1,6e, bagietki po 0,5-1e, szynka po 2-3e.
W knajpach ceny przeróżne. Za pieczoną rybę zapłaciliśmy 18e, za pizze od 12 do 15e. W Paryżu za obiad (główne danie + napój + deser) płaciliśmy po niecałe 12e od osoby. Idąc do knajpy trzeba się liczyć z tym, że nie zjecie nic wcześniej niż o 18.30, bo większość będzie zamknięta :D Przerobiliśmy to...
Oczywiście na każdym kroku naleśnikarnie - czyli byłam w siódmym niebie:) Ceny się wahały od 2e do nawet 10e za sztukę. Średnio naleśnik z nutellą kosztował 3,5-4e. Swoją drogą jeśli chodzi o dodatki to uważajcie na 'beurres' ;-) Michał chciał zaszaleć, nie wiedział co to i dostał... Naleśnika z tłuszczem. Creme de marrons to krem z kasztanów, Michałowi smakowało, mi średnio. Zostaję jednak przy nutelli.
Typowe francuskie jedzenie? Oczywiście owoce morza w różnej postaci, których ja nie przełknę;) Croissanty, bagietki, makaroniki, naleśniki... :)





Zawsze będąc zagranicą robimy zakupy 'do Polski'. Czyli kupujemy rzeczy niedostępne u nas, na które mamy akurat ochotę:) Uwielbiam robić takie zakupy ;-)
Tym razem nie było inaczej i co nieco przyjechało z nami do Poznania.


Oczywiście już sporej części nie ma - serów pleśniowych i mojego ulubionego do kanapek; napojów i alkoholu; kremu z kasztanów, naleśników ;)
Zostały słodycze - m.in. przepyszne brownie, żałuję, że nie wzięłam więcej. Polecam! Krem ciasteczkowy i konfitura kokosowa również pycha.

KOSMETYKI
O kosmetykach napisałam już sporo, więc ostatni raz w wielkim skrócie. We Francji nie ma typowych drogerii (jak w Polsce Rossmann czy Hebe). Zakupy kosmetyczne robi się w perfumeriach (np. Sephora), aptekach (ogromny wybór kosmetyków) oraz po prostu zwykłych marketach (spotkać można w nich takie marki jak Bourjois, Maybelline i inne tego typu; plus duża ilość pielęgnacji). Ja zaliczyłam zakupy w każdym z tych miejsc, ale tym już się chwaliłam już wcześniej w innych wpisach;) Dzisiaj tylko to czego jeszcze nie pokazałam, czyli balsam do ciała i krem CC Mixy, odżywka do włosów Le Petit Marselie oraz piękny lakier do paznokci noname.


Francja jest przepięknym krajem, ma swój wyjątkowy urok i klimat. Obojętnie czy to Paryż, czy to mała mieścinka, wszędzie jest cudownie. Nie mogłam się napatrzeć na całe miasteczka/wioski ozdobione donicami z kwiatami. W Polsce takie coś by nie przeszło, zaraz byłoby zniszczone czy ukradzione... A tam spokojnie sobie stoi/wisi i wygląda świetnie. Zresztą nawet same domki są wyjątkowe i przede wszystkim bardzo zadbane. Zdecydowanie mogłabym w tym kraju mieszkać ;-) I zdecydowanie tam wrócę, na pewno jeszcze do Bretanii i Paryża, ale również chciałabym zobaczyć Prowansję. I wbrew powszechnym opiniom - Francuzi są naprawdę przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców ;-)



Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółami naszej wyprawy (co zwiedzaliśmy, robiliśmy) to zapraszam do cofnięcia się parę postów wstecz, gdzie na bieżąco z Francji wszystko relacjonowałam:) Francja
Continue Reading...